Jan Niezbendny
myspace
facebook

Lepiej być nieszczęśliwym Sokratesem niż szczęśliwym głupkiem


Poniedziałek: 22.XII.2009 godz. 20:41

Kurwa dziubnąłem sobie w oko choinką. Szczypie jak chuj, do tego mało widzę na prawe oko. Ja pierdole jak to jest, że ogólnie kręcą mnie rzeczy wyniosłe, robię coś takiego, co mało ktoś potrafi a zabijają mnie najprostsze rzeczy. Takie jak na przykład przyniesienie choinki z auta. Powinienem mieć od tego ludzi hehehee.

Ale do rzeczy. Dziś obiecałem mega teorie nr 2. Będzie krótko, ale treściwie. Ah jo wytężać umysł - myślenie abstrakcyjne. Zatem: Lepiej być nieszczęśliwym Sokratesem niż szczęśliwym głupkiem.

Wyobraźcie sobie następującą rzecz. Gdyby poziom szczęścia był mierzalny. To znaczy, gdyby poziom szczęścia danego człowieka można było zmierzyć. Po prostu wyobraźcie sobie słupek jak słupek rtęci w termometrze, albo prędkościomierz w starym Fiacie 125 P. Skala: powiedzmy od 1 do 10ciu. Z dołu do góry. Z boku na bok. Jak jesteśmy szczęśliwy to rośnie jebany, a jak jesteśmy nieszczęśliwi wiadomo - vice versa. I możemy przystąpić do doświadczenia:

Jest sobota. Na dyskotece jest dwóch typów (albo dwie typiary). Obaj reprezentują podobną skalę starości. Jednym z nich jest typ, który robi przez tydzień na kopalni po to, aby w sobotę pobawić się na lokalnej dyskotece. Jest to dla niego szczyt tygodniowego uniesienia. I mamy drugiego typa, który z braku laku też jest na wyżej omawianej remizie. Po prostu idzie tam, bo nigdzie indziej nie ma tylu dup co właśnie w tym miejscu. Tam są wszyscy. Ale ogólnie kręcą kolesia bardziej ambitne tematy. I nie będę w tym miejscu dużo wyjaśniał. Wiadomo z którym z tych typów się utożsamiam. Wracamy do doświadczenia. Bierzemy nasz termometr szczęścia - szczęściomierz i lecimy.

Typ pierwszy po kilku piwach spędza pięknie czas. No wiecie tańczy, śmierdzi mu z ryja piwem, nie ma gumy do żucia. Chucha laskom tzn. podrywa je. Jest szczęśliwy... Widzicie go? Spocony. Lepki na ciele. Pot spływa mu po czole. Wyobraźcie sobie pachy. Buja się, krzyczy. Oblał się piwem. Tańczy do na na na nananana na na na - Kili Minok. Patrzycie z niedowierzaniem. Czy to burak? TAK!! Ale jest szczęśliwy! Mierząc go naszym szczęściomierzem otrzymujemy wysoką ósemkę! A koleś się dopiero rozpędza.

Typ drugi. Jest tu, bo wiadomo, że wszyscy tu będą. Bit go nie rusza. Denerwuje się nudą. Jedynym zajebistym pocieszeniem jest grupa przyjaciół, na których szczęśliwie się napotyka. Albo z którymi przyszedł. Przy rozmowach z nimi, które oczywiście są ciekawe tak naprawdę przeszkadza mu ohydny komercyjny wrzask z nieodpowiedniego nagłośnienia. Czuje niedociągnięcia. Ale rozmawia z kumplami i pije, co uśmierza trochę ból bycia w tym miejscu. Dlatego wystawiamy mu trójkę. Tak pokazuje wskaźnik szczęściomierza.

I teraz. Przecież każdy z nas chce być szczęśliwy. Przecież w życiu ważne są tylko chwile, dla których przeżywania żyjemy. Szczęcie! Być szczęśliwym! Jakie to trudne... Wszyscy pragniemy być szczęśliwi. Zakładając tą oczywistą tezę, że być szczęśliwym jest pięknie i po to żyjemy żeby być szczęśliwym i że szczęśliwi są wygranymi, wychodzi na to, że typ pierwszy wygrał! Jest wygranym. Bo w tym momencie wskazanie szczęściomierza jasno tego dowodzi! Ma ósemkę a drugi zaledwie tróję. To typ pierwszy jest szczęśliwszy od drugiego...

Ale! (hehhehe) ALE!!! Czy myślicie że typ drugi chciałby się zamienić z pierwszym?
Lepiej być nieszczęśliwym Sokratesem niż szczęśliwym głupkiem.

Jan N. (pisałem trzeźwy w kółko słuchając Guru&Tru master: "looking through darkness”)

dodaj do facebooka Dodaj do Facebooka


Komentarze:

"gość"> "zgadzam sie">
2011-02-26 / 14:37:41
1 1
2019-01-23 / 11:38:53
1 1
2019-01-23 / 11:38:56
Podpis:*
Treść komentarza:*
token
Prosimy przepisać kod z obrazka:*

(*) pola obowiązkowe

« wstecz

© Copyright 2010 Jan Niezbendny | tworzenie stron Żory